piątek, 8 listopada 2013

Wędrowiec nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze

Postanowiłam spełnić jedno ze swoich marzeń. Czy może raczej zrealizować jeden z planów. Spędziłam tydzień na Białorusi. Było super. Koniec posta.
No dobra, żart z tym końcem, to dopiero początek. Zaczęło się o 6.33 w Gdyni Głównej, kiedy to odjechałam pociągiem do Białegostoku. Tam właściwie nie wiele się działo, miałam prawie 6 godzin na przesiadkę i sporą ilość tego czasu spędziłam w centrum handlowym Atrium Biała, bo zachciało mi się obiadu w Subwayu. Jakoś nie miałam chęci po ciemku zwiedzać miasta, którego absolutnie nie znam.
O 21.00 wsiadłam w pociąg do Grodna. Po drodze sprawdzali paszporty, najpierw polscy strażnicy graniczni, potem białoruscy. Na granicy staliśmy ok. godziny, ale w końcu o 23.49 dojechaliśmy. Właściwie o 1.49, bo na Białorusi aktualnie są +2 godziny (normalnie jest +1, ale my ostatnio przestawiliśmy zegarki, a oni już tego nie robią). Miałam pół godziny na przesiadkę, a w tym czasie jeszcze trzeba było przejść przez granicę. W kolejce do przejścia poznałam Janka, który jest z Grodna i studiuje w Polsce, dzięki czemu mógł pomóc mi i tłumaczyć, co ode mnie chcą i co ja chcę od nich. Dowiedziałam się, że moje ubezpieczenie jest złe "bo tak" i trzeba kupić nowe. Jak trzeba to trzeba, kupiłam i udało się przejść o 2.28. Mój pociąg odjechał o 2.20. Pożegnałam się z Jankiem i poszłam spać na dworcu do 6.25.
W końcu około 9 dotarłam do Słonimia. Nie będę opisywać mojego wyjazdu godzina po godzinie, bo nie ma sensu. Stwierdziłam tam, że jestem mało wymagającym turystą (wędrowcem patrząc na tytuł), wystarczy pokazać mi 2 kościoły, cerkiew, cmentarz i zniszczoną synagogę i jaram się jak głupia. Cerkiew w Słonimiu podobała mi się chyba najbardziej ze
wszystkich, które na Białorusi teraz widziałam. Była pomalowana bardzo żywymi kolorami, w każdym możliwym miejscu. 
W Słonimiu spędziłam 2 dni. Trzeciego rano pojechałam do Grodna, gdzie spotkałam się z poznanym na granicy Jankiem, który oprowadził mnie trochę po swojej miejscowości. Oczywiście głównie po kościołach, cerkwiach i cmentarzach. Synagoga też się napatoczyła. 
Dowiedziałam się też, że większość miast na Białorusi ma swój pomnik Lenina i czołg, ewentualnie samolot. I prawie każde większe miasto ma pomnik i wieczny ogień dla poległych podczas wojny. Z tym, że w Słonimiu się nie palił, bo przecież się nie opłaca...Na zdjęciach od góry:
- słonimski czołg
- krzyż z cmentarza w Słonimiu - kamienny, stylizowany na drzewo. Potem okazało się, że na Białorusi jest dużo takich
- cmentarz poległych polskich żołnierzy w Grodnie
- pomnik poległych i wieczny ogień w Grodnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz