czwartek, 26 kwietnia 2012

Hej, hej, hej sokoły...

Wyjeżdżam sobie jutro na Ukrainę. Właściwie nie istnieję przez kilka dni. Po prostu mnie nie ma. Trochę sobie odpocznę.
Z jednej strony cieszę się, że jadę. Tydzień spędzony ze wspaniałymi ludźmi to jednak coś, co nie zdarza się często. Szczególnie "prywatnie", czyli "nieharcersko". Z drugiej strony troszkę mi tam nie po drodze, bo zaraz po długim weekendzie zaczyna się miliard kolokwiów. Sesja to pikuś przy tym co dzieje się przed nią. Mimo tego żyć jakoś trzeba i nauczyć się też, bo przecież kto jak nie ja?
Ostatnio znów zaczęła powstawać lista rzeczy do zrobienia, ale jest jakaś taka przerażająco długa, a ja czasem nawet nie do końca mam kiedy włączyć komputer. Rano z domu wychodzę, wieczorem wracam. Dobrze, że jeszcze nie mam tak, że wychodzę jednego dnia, a wracam następnego, ale obawiam się, że do tego też już nie daleko.
No cóż. Nie ma co narzekać. Doba ma 24 godziny i zawsze będzie miała, jedyne co można zrobić, to jakoś sensownie ją rozplanować, więc ja, z powodu napiętego jutrzejszego harmonogramu, powinnam już spać. To idę. Dobranoc wszystkim czytającym wieczorem i dzień dobry tym, co będą czytać rano.

piątek, 20 kwietnia 2012

Pozdrowienia z harctrixa

Żyję sobie i żyję, czas przecieka mi pomiędzy palcami, ledwo się obejrzałam, a tu minęły już 2 tygodnie od poprzedniego wpisu. Coś trzeba napisać :) Pozostaje jeszcze pytanie co.
Czwartki są ostatnio strasznie długimi dniami. Wychodzę o 6 rano na basen, wracam po zbiórce, najwcześniej o 20. Nawet nie wiele po drodze czasu i miejsca na odpoczynek.
Na szczęście ostatnio znalazło się kilka godzin na to, aby móc je poświęcić ludziom, pogadać, może wymyślić jakiś sposób na rozwiązanie problemów. Od jakiegoś już czasu mam wrażenie, że do gadania jestem dobrą osobą - jakoś tak zawsze wychodzi, że znam większość problemów swojego środowiska, bo ludzie sami przychodzą i mówią, że coś jest nie tak. I mimo tego, że nie zawsze jestem w stanie jakoś konkretniej pomóc, to mam coś, czego, jak się ostatnio okazuje, wielu ludzi (szczególnie tych, od których by się tego wymagało), nie posiada - umiejętność słuchania. To jest przecież tak ważne w rozmowie, a mam czasem wrażenie, że niektórzy o tym zapominają... A to tworzy całe mnóstwo problemów - plotki, niedogadania. Ostatnio często spotykam się z opiniami ludzi typu "bo ten to robi to i to", "a tamten to jest taki i owaki", mimo tego, że wypowiadający się ludzie nie mają pojęcia o sytuacji (tzn. słyszeli jakieś plotki), ale nie przyjdą do "tego i tamtego" i nie zapytają o co chodzi. Co najwyżej opieprzą z góry na dół, jak to on tak może.
Trochę enigmatycznie i ogólnikowo, ale cóż, nazwiskami rzucać przecież nie będę. Nie o to tu chodzi. Ale jeśli ktoś już czyta, to mam jedną radę: więcej słuchaj niż mów. Sprawdza się, na prawdę.

środa, 4 kwietnia 2012

Gdzieś między jednym a drugim życiem

Dziś będzie krótko. Szukałam czegoś w szafie i musiałam wyciągnąć z jednej półki wszystkie rzeczy. Akurat z tej półki, na której trzymam wszystkie "harcerskie" rzeczy. Chusty, kartonik z plakietkami, wyłogi, getry... Wszystko, czego już nie noszę na co dzień. Wszystkie wspomnienia. Mam tam 5 chust ze wspomnieniami (chusta gromady, pierwszej drużyny, zlotu w Krakowie, kursu z Białorusinami z zeszłych wakacji i zastępu z pierwszej kolonii zuchowej), 24 buttony z różnych imprez, 5 sprawności zuchowych, pierścień z zuchów, srebrną lilijkę z beretu (tą, którą przypięłam do niego 9 lat temu i odprułam w zeszłym roku, żeby przypiąć złotą), 36 i 1/3 plakietek, w tym 6 własnoręcznie wyszytych, 4 z Czernicy i 6 i 1/3 z RTL-ów, do tego 5 zielonych, 4 czerwone i 2 granatowe wyłogi, 2 czarne i 2 granatowe getry z białymi paskami, zuchowy beret i naramiennik z pierwszej drużyny z wyszytą pionierką. Na tablicy korkowej wisi plakietka gromady i 3 zuchowe gwiazdki. Do tego to wszystko co jest na jednym czy drugim mundurze... I 2 stare mundury w szafie.
Same wspomnienia. I coś, bez czego nie wyobrażam sobie życia. Nie wyobrażam sobie siebie jako nie-harcerki. Znaczy się tego, co bym robiła teraz w życiu, gdyby nie było mnie w Związku. Już ponad pół życia w tym siedzę. I nie, nie mam znajomych spoza harcerstwa. Tylko kilkoro ze studiów, ale widzę się z nimi głownie na uczelni...
Czas zacząć myśleć o "wyjściu w świat", o tym, co będę robić w życiu, bo przecież nie zostanę "skautem zawodowym"...
Harcerzu! Jeśli to czytasz, to zastanów się, czy masz jeszcze życie poza harcerstwem. A potem zrób tak, żeby na pewno je mieć, bo harcerstwo chleba (podobno) nie daje.
To ja idę śnić o planach na przyszłość. Dobranoc.