poniedziałek, 28 stycznia 2013

Ojczyzną moją jest muzyka...

Czym byłby post, bez tytułu będącego cytatem...?
Dziś jednak nie interesuje mnie zbytnio całość piosenki, bo jest o czymś innym niż chcę napisać. Chociaż sama piosenka też niesamowita (uwielbiam ten flet...). Do posłuchania tu: http://www.youtube.com/watch?v=KgI0FRCUjeM.
Dziś interesuje mnie tylko pierwszy wers.
Prawie za każdym razem, jak gdzieś jadę zakładam na uszy słuchawki. Jak siedzę w domu w dzień - leci muzyka. Właściwie nie ma dnia bez muzyki. To ona dodaje energii, motywacji i inspiracji.
I teraz, odkąd zaczęłam męczyć mój ścisły umysł humanistycznymi przedmiotami na studiach, powinnam zmienić swój system uczenia się na pisanie notatek w sposób rytmiczny, żeby się w jakikolwiek sposób ich nauczyć. Bo jeśli ktoś jeszcze nie wie, istnieje sporo typów inteligencji (najlepiej wpisać w Google "inteligencja wieloraka" i można sobie poczytać, ja się rozpisywać nie będę, bo nie znam się na tym dobrze) . Kiedyś mi się zdarzyło jakiś taki test zrobić i wyszło na to, że poza dość oczywistą przy moich osiągnięciach na konkursach matematycznych inteligencją logiczno-matematyczną, mam też całkiem nieźle rozwiniętą muzyczną. I bez muzyki nie ma życia. A właściwie to muzyka jest życiem. To niesamowite uczucie, uświadomić sobie, że jest w Twoim życiu coś ważnego, coś co jest całym Twoim życiem...
I jeszcze 3 słowa o obrazku. Kiedyś bawiłam się trochę Blenderem (taki program do grafiki trójwymiarowej), stworzyłam taki tam sobie obrazek. Nie pamiętam, żebym go jakoś bardzo rozpowszechniała, teraz jest na pierwszej stronie wyszukiwania w google-grafika hasła "nuty".

sobota, 12 stycznia 2013

Gdy czegoś pragniesz - siebie poproś

Dziś nie będę pisać zbyt wiele od siebie. Poza opisywaniem wszystkiego miało być na blogu inspirująco, więc dziś będzie.
Od kilku dni siedzi mi w głowie piosenka (Całusów, bo jakżeby inaczej, a dokładniej tekst autorstwa Mariusza Kampera), której też dziś jadąc autobusem słuchałam.
Szczególnie dla wszystkich tych, co by dużo chcieli, a jakoś nic nie chce samo przyjść...

"A wszystkie gwiazdy w Tobie lśnią
I światów nieodkrytych ogrom
A szczęście zawsze jest o krok
Gdy czegoś pragniesz siebie poproś"

A dla wszystkich spragnionych poezji śpiewanej dorzucam link z youtube: http://www.youtube.com/watch?v=2KirQ6TdFQo.
I mam nadzieję, że będzie to dla Was trochę takim "kopnięciem" do tego, żeby rzeczywiście coś zrobić, żeby spełnić swoje marzenia, bo od samego myślenia o nich to nic się nie zadzieje. 
I kradnę jeszcze gdzieś z internetu Wielką Niedźwiedzicę, żebyście za każdym razem jak zobaczycie ją na niebie pomyśleli sobie, że "Szczęście zawsze jest o krok"

środa, 2 stycznia 2013

Nowy rok

Dawno nie pisałam. Trochę nie było o czym, a trochę czas zaczął tak dziwnie lecieć, trochę mi się doła załapało, trochę nie chciało mi się kompletnie nic. Ale przyszedł nowy rok, wszyscy coś postanawiają, więc i ja będę mainstreamowa i coś postanowię. I wszyscy, co czytacie mojego bloga - przypomnijcie mi czasem, że sobie postanowiłam ;)
Przemyślałam postanowienia przez ostatnie 2 dni nowego roku i postanawiam, że w roku 2013 (kolejność absolutnie przypadkowa):
1. Nie będę pić tych okropnych energetyków i napojów gazowanych (nie wliczając w to gazowanej wody).
2. Nie będę jeść chipsów.
3. Dokończę próbę na HR.
4. Zrobię 6 Weidera.
5. Poprawie kondycję na tyle, żeby na basenie robić 60 długości, a nie 40.
6. Popłynę w jakiś rejs na morzu. 
7. Utrzymam moje zdrowie w takim stanie, żeby móc regularnie oddawać krew. 
8. Zapamiętam, że herbata to nie jedzenie.
I to na razie tyle. Pierwszym postanowieniem, które przyszło mi do głowy, jak zaczęłam o tym myśleć, było, że znajdę sobie męża, ale niestety trafiło na listę nierealnych postanowień na ten rok ;) 
Może komuś się wydaje, że część jest bez sensu, szczególnie postanowienie ostatnie. A jednak...
Ostatni biwak bardzo to pokazał. Ostatnio jakoś tak na biwakach wychodzi, że jedzenie schodzi na dalszy plan - ważniejszy jest program, to co do zrobienia, załatwienie czegośtam i wszystko inne. Nie zawsze nawet udaje się usiąść do jedzenia, a potem wychodzi na to, że jedyne, co zjadło się na kolacje czy śniadanie to herbata. I w ten sposób właśnie kadra doprowadza swoje i tak już dość słabe organizmy do jeszcze "lepszego" stanu - ja zemdlałam ostatnio po biwaku w niedzielę wieczorem, Adam w poniedziałek rano. Dlatego właśnie "herbata to nie jedzenie". 
A na koniec dzisiejszego niezbyt długiego posta, wrzucę sobie linka do piosenki, przez którą mój blog ma taki a nie inny tytuł, o. http://www.youtube.com/watch?v=K34glY2gP38