środa, 2 stycznia 2013

Nowy rok

Dawno nie pisałam. Trochę nie było o czym, a trochę czas zaczął tak dziwnie lecieć, trochę mi się doła załapało, trochę nie chciało mi się kompletnie nic. Ale przyszedł nowy rok, wszyscy coś postanawiają, więc i ja będę mainstreamowa i coś postanowię. I wszyscy, co czytacie mojego bloga - przypomnijcie mi czasem, że sobie postanowiłam ;)
Przemyślałam postanowienia przez ostatnie 2 dni nowego roku i postanawiam, że w roku 2013 (kolejność absolutnie przypadkowa):
1. Nie będę pić tych okropnych energetyków i napojów gazowanych (nie wliczając w to gazowanej wody).
2. Nie będę jeść chipsów.
3. Dokończę próbę na HR.
4. Zrobię 6 Weidera.
5. Poprawie kondycję na tyle, żeby na basenie robić 60 długości, a nie 40.
6. Popłynę w jakiś rejs na morzu. 
7. Utrzymam moje zdrowie w takim stanie, żeby móc regularnie oddawać krew. 
8. Zapamiętam, że herbata to nie jedzenie.
I to na razie tyle. Pierwszym postanowieniem, które przyszło mi do głowy, jak zaczęłam o tym myśleć, było, że znajdę sobie męża, ale niestety trafiło na listę nierealnych postanowień na ten rok ;) 
Może komuś się wydaje, że część jest bez sensu, szczególnie postanowienie ostatnie. A jednak...
Ostatni biwak bardzo to pokazał. Ostatnio jakoś tak na biwakach wychodzi, że jedzenie schodzi na dalszy plan - ważniejszy jest program, to co do zrobienia, załatwienie czegośtam i wszystko inne. Nie zawsze nawet udaje się usiąść do jedzenia, a potem wychodzi na to, że jedyne, co zjadło się na kolacje czy śniadanie to herbata. I w ten sposób właśnie kadra doprowadza swoje i tak już dość słabe organizmy do jeszcze "lepszego" stanu - ja zemdlałam ostatnio po biwaku w niedzielę wieczorem, Adam w poniedziałek rano. Dlatego właśnie "herbata to nie jedzenie". 
A na koniec dzisiejszego niezbyt długiego posta, wrzucę sobie linka do piosenki, przez którą mój blog ma taki a nie inny tytuł, o. http://www.youtube.com/watch?v=K34glY2gP38

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz