środa, 26 września 2018

8 lat, 6 miesięcy, 20 dni

Odłożyłam napisanie tego posta na bliżej nieokreśloną przyszłość, ale właśnie chciałam odwiesić mundur do szafy, więc mnie natchnęło, żeby jednak zrobić to teraz. To pierwszy post w życiu, który w pełnym wymiarze powstaje na telefonie, wybaczcie więc, że mogą się zdarzyć literówki i braki w "ogonkach".
4 marca 2010 roku odbyła się pierwsza zbiórka mojej drużyny. 24 września 2018 przekazałam sznur następcy. Wiele się przez ten czas wydarzyło, sporo ludzi się "przewinęło", było dobre i mniej dobre chwile.
Zrobiliśmy 10 obozów (w jednym roku były 2) - w Czernicy (2010, 2011), Wenecji (2012), Przerwankach (2013), Bieszczadach (2013), Siemianach (2014, 2015, 2018), Wińcu (2016) i na Wielkich Jeziorach Mazurskich (2017). Chyba najlepiej nadal wspominam ten obóz w Wenecji. Ten, o którym ludzie mówili, że albo to się nie uda, albo oni by tego z harcerzami nie zrobili. Myśmy zrobili i się udało. To był obóz który sobie wymarzylismy - pół-wędrowny, najbardziej chyba wychowawczy i integrujący jednocześnie. Rok później próbowaliśmy to powtórzyć, ale nie było już aż tak ekstra.
Zimowisk nigdy nie potrafię sobie przypomnieć wszystkich i w kolejności, ale chyba tylko w jednym roku nie mieliśmy wyjazdu. Tym, które najbardziej zapadło mi w pamięci i było tym najbardziej wymarzonym, było to w Zawoi - jak dotąd jedyne zimowisko w górach.
Zrobiliśmy niezliczoną ilość biwaków, zbiórek i innych akcji. 
Na przekazaniu było sporo byłych członków drużyny, których już sama obecność świadczy o tym, że bycie kiedyś w drużynie było dla nich czymś ważnym. Niektórzy to potwierdzili słownie. Nie wiem, czy udało mi się wpłynąć jakoś na ich wychowanie, nie wiem, czy jestem jedną z tych osób, którym zawdzięczają to, kim są i gdzie są teraz. Mam nadzieję, że moja praca choć trochę się do tego przyczyniła.
To było bardzo ciekawe 8 lat. Każdy rok inny, moja rola jako drużynowej też zmieniała się i dojrzewała - od nawet-nie-przewodniczki biegającej z dziećmi, do podharcmistrzyni (prawie harcmistrzyni, jak w końcu ogarnę pracę hm...) pracującej głównie z kadrą. Drużyna też dojrzała przez te lata i myślę, że tak właśnie powinno być - wszystko się zmienia i dojrzewa.
Przedwczoraj przekazałam sznur na ręce (a właściwie na ramię) Łukasza, zwanego Pustym i wiem, że to dobra decyzja. Teraz jego kolej na popełnianie błędów, realizację marzeń i dojrzewanie wraz z drużyną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz