poniedziałek, 26 marca 2012

Ciągle w drodze, kiedy koniec - nie wiem...

Ostatnio znów całe mnóstwo rzeczy się dzieje. To bieganie z jednego miejsca w drugie, to jakiś rajd, to coś tam... Snu niby tyle co zawsze, ale jakoś ciężko się wyspać.
Jest mniej więcej połowa semestru, więc są i kolokwia ze wszystkiego po kolei. A ja nawet nie wiem, czy chcę studiować ten kierunek. Chciałam skończyć przynajmniej ten rok na czysto i ewentualnie wziąć dziekankę, ale nie wiem czy z wyrobię z tymi wszystkimi egzaminami. Rodzice będą marudzić, jak zrezygnuję ze studiów, a mi się wydaje to lepszym pomysłem niż męczenie się na kierunku, który zacząłby mnie na prawdę interesować może na drugim stopniu (inżynieria dźwięku i obrazu), a w którym dodatkowo nie widzę swojej przyszłości. Czas na poważnie zastanowić się, co ja właściwie chcę robić i znaleźć pracę. Albo jakąś szkołę policealną. Hmm...
Harcersko jest raczej jak zwykle - miliard maili, tylko pomysłów już coraz mniej. Cała sterta Czuwajów z lat 90. leży przy łóżku i czeka na przejrzenie i przeczytanie co ciekawszych artykułów. RTL czeka na ostateczne przygotowanie. Złaz kursu zastępowych czeka na znalezienie miejsca. Akcja zarobkowa (zbiórka publiczna) czeka na zorganizowanie. Kierownik na obóz się szuka. Podharcmistrz niedługo może się otworzy. HR się robi. Ja czekam na JOTT-a i na Wędrowniczą Watrę (na którą zresztą muszę ogarnąć patrol). Generalnie jest jak zawsze.
Z mojego HR-a to na razie najlepiej idzie mi pisanie na blogu. No i chodzenie na basen co tydzień, bo mam wf na studiach. Poza tym jeszcze kilka informacji znalezionych w necie i przydatnych do realizacji reszty zadań.
Trochę sobie pomarudziłam, ale tak ogólnie to źle nie jest. Przecież to wszystko można zrobić. Tylko najgorsze, że Całusy grają w Contraście w najbliższy piątek, a ja wtedy jestem na RTL-u. Choć, podobno, nie ma rzeczy niemożliwych... ;)

PS. Przeczytałam sobie to co napisałam i myślę sobie, że to w sumie fajne, że moim największym problemem aktualnie jest to, że nie mogę być na koncercie jednego z moich ulubionych zespołów, a ze wszystkim innym mogę sobie poradzić :)
PPS. Zdjęcie własne, wykonane Zenitem. Tory relacji Gdynia - Kościerzyna na Małym Kacku :)

1 komentarz:

  1. Myślę o tym, co piszesz o Twoich studiach. Ja uczelnię zmieniłam 2 razy, 1 raz kierunek. Jestem w plecy 2 lata. I nie żałuję! To wymaga wieloaspektowego zastanowienia, ale wiem jedno: nie słuchaj ludzi wokół. Ja słuchałam i zamiast 1 roku w plecy mam 2 lata. Wiem też, że nie warto się męczyć. W sumie warto zrobić 2 lata, bo 1. rok zawsze jest najtrudniejszy, najnudniejszy etc. Dopiero potem wychodzi czy to rzeczywiście do bani, czy może warto zrobić licencjat, inżyniera. Myślę, że tytuł warto zrobić jakikolwiek z czegokolwiek, ale nic na siłę. :) Albo weź drugi kierunek, zobacz co Ci lepiej podchodzi i zostań na tym, który ciekawszy ;)

    OdpowiedzUsuń