niedziela, 20 listopada 2011

Poszukiwanie, służba, gra..

Po raz kolejny zabieram się do prowadzenia bloga. Może tym razem się uda.
Czas spisać przemyślenia. Wiele ostatnio miałam okazji do dyskutowania z różnymi osobami, z zupełnie różnych środowisk, ale na całkiem podobne tematy. Oczywiście harcerskie.
Wczoraj poza dyskusją "na żywo" z wędrownikami i instruktorami innego hufca, prowadziłam też dyskusję na facebooku z kadrą mojego hufca. Obie dyskusje dotyczyły podobnego tematu - problemu młodej kadry. Bo co ma zrobić osoba, która jest kadrą (powiedzmy przybocznym) w jednej drużynie i z racji swojego wieku jest też w innej drużynie szeregowym, a działania drużyn pokrywają się?
Nie chcę tutaj wchodzić na temat komunikacji między kadrą i dogadywaniem się co do terminów, bo o tym można rozmawiać godzinami... Pytanie raczej - kogo możemy postawić przed wyborem między jednostką, w której jest funkcyjnym a taką, w której korzysta?
Problemem jest to, że nasza młoda kadra jest coraz bardziej młoda. Nie chce pisać o tym jak jest, bo to każdy widzi, raczej chciałabym napisać o tym, jak powinno być (tzn. jak myślę, że powinno być) i jak miałoby to sens działać. Ale najpierw jak być nie powinno.
Wyobraźmy sobie harcerza, który przychodzi na pierwszą zbiórkę w czwartej klasie. Do końca podstawówki jest sobie harcerzem. Czasem może nawet zastępowym. No i powiedzmy, że uda mu się zdobyć ten drugi stopień (co jakoś tak rzadko się zdarza...). Co z nim dalej? Zostaje harcerzem starszym. Powiedzmy, że nawet pójdzie do drużyny starszoharcerskiej. Ale zaraz okazuje się, że ktoś potrzebuje przybocznego i buch - harcerz starszy zostaje najpierw próbnym, potem pełnoprawnym przybocznym. Ma 14-15 lat. Jak już jest tym przybocznym to przestaje już mieć czas na drużynę starszoharcerską. A raczej przestaje mieć chęci. Bo on jest już kadrą i przecież to jest jego miejsce i nic więcej nie potrzebuje. No i ten przyboczny idzie sobie na kurs drużynowych mając lat 15. Kończy 16, zdobywa patent, przejmuje drużynę. Skoro ma patent to ma też czwarty stopień. Co dalej? Prowadzi sobie drużynę rok, dwa, czasem trzy jednocześnie nie będąc w żadnej drużynie wędrowniczej, bo przecież nie ma czasu (bycie drużynowym i nauka zajmują całe jego życie), a poza tym nie ma po co. Czasem otwiera pwd, zostaje instruktorem, przy dobrych wiatrach mając 18 lat. Ale wtedy ma już drużynę od dwóch czy trzech lat, już zaczyna mu się nudzić, bo nie ma skąd czerpać nowych pomysłów. Więc postanawia wysłać kolejnego 15-letniego przybocznego na kurs i wkrótce przekazuje mu drużynę. A sam też powoli się odsuwa, bo nie ma już tego, co go w harcerstwie trzymało. Życie poza harcerskie okazuje się być dużo atrakcyjniejsze...
A jak byłoby idealnie?
Jest szczep. Działa w jednym środowisku - dzielnicy albo szkole. W szczepie jest co najmniej jedna jednostka każdego pionu. Przychodzi harcerz do drużyny w czwartej klasie. Do końca szóstej ma drugi stopień. A przez te trzy lata bawi się i GRA. Potem zostaje przekazany do drużyny starszoharcerskiej. Dobrze wie, że tam pójdzie, bo jego starsi koledzy też tam poszli i wie, że tam jest jeszcze fajniej. W tej drużynie POSZUKUJE, zdobywa trzeci i czwarty stopień. Potem zostaje wędrownikiem - otwiera próbę wędrowniczą, potem HO. Razem ze swoją drużyną pomaga w przygotowywaniu niektórych przedsięwzięć drużyn młodszych w szczepie, np. obstawia biegi. Po jakimś czasie zostaje przybocznym w jednej z drużyn, idzie na kurs drużynowych, otwiera pwd. Pełni SŁUŻBĘ, jednocześnie działając i rozwijając się w drużynie wędrowniczej. Jego drużynowy (tej drużyny, w której jest przybocznym) jest instruktorem, jest już w trakcie zdobywania phm. W końcu, już jako pełnoletni instruktor, przejmuje drużynę. Nadal działa w drużynie wędrowniczej albo w kręgu instruktorskim. Zdobywa HR, myśli o phm. Przede wszystkim wie, czego chce.
Wniosek z tego jest następujący - nie przyspieszajmy rozwoju naszych harcerzy starszych, nie zabierajmy im tego, co jest podstawą bycia HS-em - POSZUKIWANIA. Niech harcerz starszy ma możliwość znalezienia tego, co go interesuje, co chce robić, w czym chce się doskonalić, niech wie, jakie ma możliwości. To wędrownik powinien pełnić SŁUŻBĘ, a bycie przybocznym jest służbą. I choć ludzie są różni i czasem zdarza się, że osoba w wieku 15 lat jest bardziej odpowiedzialna od osoby mającej 20, to i tak miejsce harcerzy starszych jest w drużynach starszoharcerskich. Oni nie są jeszcze w pełni wychowani i ukształtowani, więc nie mogą wychowywać innych.
I jeszcze jedna rzecz tak na zakończenie. Przydarzyło mi się coś, co absolutnie mnie zaskoczyło. Usłyszałam "Dziękuję". Pewien druh, z którym wczoraj rozmawiałam właśnie na temat metodyki starszoharcerskiej, powiedział mi dziś, ze tak go natchnęłam, że wstał o 3 w nocy i całkowicie zmienił plan swojej dzisiejszej zbiórki. Na lepsze. I oby tak dalej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz